Tak blokada granicy z Białorusią działa na naszych sąsiadów. "Prawdziwy cios w reżim Łukaszenki"

- Na litewskich przejściach z Białorusią nie widać wzmożonego ruchu towarowego w związku z zamknięciem przejść polsko-białoruskich. To jednak może się zmienić, jeśli władze polskie utrzymają blokadę dłuższy czas.
- Łotwa staje się krajem tranzytowym dla ruchu autobusowego pomiędzy Mińskiem a Warszawą.
- Władze łukaszenkowskiej Białorusi ubolewają nad stratami polskiej gospodarki w związku z blokadą granicy.
Trzeba tu pamiętać, że decyzja ta wstrzymuje przepływ towarów między Unią Europejską a krajami Wspólnoty Niepodległych Państw, w tym Kazachstanem, Uzbekistanem, Mongolią, Armenią i Gruzją.
Przede wszystkim jednak zamknięcie granicy uderza w europejski eksport do Chin. Możliwy „objazd” polskich przejść granicznych z Białorusią wiedzie przez Litwę i Łotwę. W latach 2023-2024, po zamknięciu przez Litwę przejść granicznych w Ławaryškach, Raigarde, Szumsku i Tvereciu, na granicy z Białorusią działają tylko drogowe przejścia w Medininkach i Solecznikach. Ponadto działa też przejście kolejowe w miejscowości Kienie. Stamtąd teoretycznie można wozić towary do portu w Kłajpedzie. Tyle że to by oznaczało znaczne podrożenie transportu. A biegnąca do Polski Rail Baltica jeszcze nie jest gotowa.
Jak jednak powiedział nam litewski analityk Jacek Komar, po zamknięciu przez Polskę granicy z Białorusią ruch transportowy na granicy litewskiej nie zwiększył się.
- Mówił o tym na specjalnej konferencji prasowej przedstawiciel Państwowej Służby Ochrony Granic (VSAT) Giedrius Mišutis - tłumaczy Komar.
- Ruch ciężarówek na granicy z Białorusią był normalny. Na przejściu granicznym w Medininkach na przejazd do Białorusi czekało 40 ciężkich pojazdów, a w Solecznikach - 20. Może to oznaczać tylko jedno: przewoźnicy działający na trasie z Białorusi do Polski zakładają, że polskie władze rychło ponownie otworzą przejścia. Na tej samej konferencji jednak przedstawiciel VSAT uważał, że prędzej czy później decyzja Polski o zamknięciu granicy z Białorusią będzie odczuwalna. To stanie się wtedy, gdy decyzja władz polskich nie będzie krótkotrwała - uzupełnia.
Litwa nie zamyka przejść do BiałorusiMinister spraw wewnętrznych Litwy Vladislavas Kondratovičius twierdzi, że Litwa nie zamyka pozostałych otwartych przejść granicznych z Białorusią, ponieważ obawia się zaszkodzić przebywającym tam obywatelom Unii Europejskiej (UE), ale w przypadku jakiejkolwiek prowokacji VSAT ma pozwolenie na zamknięcie granicy.
Erlandas Mikėnas, prezes Litewskiego Krajowego Stowarzyszenia Przewoźników Samochodowych „Linava”, stwierdził natomiast, że ograniczenia w Polsce będą miały negatywny wpływ na część przedsiębiorstw przewożących towary do Białorusi oraz przewoźników transportujących towary wyłącznie przez granicę.
Według przedstawiciela VSAT, z powodu sankcji liczba osób podróżujących z Litwy do Białorusi wcześniej znacząco się zmniejszyła. Z racji na zakaz przejazdu przez granicę samochodów z białoruskimi rejestracjami w ciągu ostatnich dwóch lat, liczba Białorusinów przekraczających granicę zmniejszyła się około dwukrotnie. Liczba obywateli Litwy jeżdżących na Białoruś zmniejszyła się około trzykrotnie.
Zakładając, że decyzja polskich władz będzie obowiązywała dłużej, powstaje pytanie, czy władze litewskie, przygotowując się do zwiększonego napływu ciężarówek, nie zastosują jakichś uproszczonych procedur odpraw granicznych. Taką jednak możliwość Giedrius Mišutis odrzucił jednoznacznie, bo granica Litwy to także zewnętrzna granica Unii.

Litewskie władze w reakcji na rosyjsko-białoruskie ćwiczenia wojskowe Zapad-2025 wydały swoim służbom granicznym polecenie pracy w trybie podwyższonej gotowości, a kontrola ochrony granic została wzmocniona, w tym również na przejściach granicznych. Litewska straż graniczna oraz służby ochrony kraju wzmocniły nadzór i patrolowanie granic - są gotowe do szybkiego reagowania na ewentualne prowokacje lub nielegalne naruszenia granicy. Jednocześnie przedstawiciele litewskich władz zapewniają, że nawet zamknięcie granic z Białorusią lub Rosją nie zaszkodziłoby gospodarce ich kraju.
- Aleksandras Izgorodinas, ekonomista z banku Citadele, zgodził się w jednym z wywiadów, że zamknięcie granic z Białorusią lub obwodem kaliningradzkim nie zaszkodzi gospodarce kraju ani tranzytowi. Jeśli spojrzymy na najnowsze dane dotyczące eksportu, w tym reeksportu, to wyraźnie widać, że od początku wojny przepływy reeksportowe do Rosji i Białorusi bardzo mocno spadły. Spadek reeksportu do Rosji i Białorusi wynikał z kilku czynników. Należą do nich sankcje, niechęć przedsiębiorstw do współpracy z agresorem oraz słabnąca gospodarka tych krajów. Firmy naprawdę nie chcą mieć problemów z nieprzestrzeganiem sankcji - podkreśla Jacek Komar.
Na dodatek Rosja, a tym bardziej Białoruś nie były zbyt ważnymi krajami w litewskich obrotach gospodarczych. W eksporcie usług transportowych Litwy najważniejsze są rynki krajów Europy Zachodniej, a szczególnie Niemcy. Za nimi plasują się Francja, Dania i Holandia.
Na Łotwie bez zmian. Do Polski jadą autobusyDecyzja polskich władz ma również swój oddźwięk na Łotwie. To kolejny kraj, przez który transport towarowy z Białorusi może przechodzić do krajów Unii Europejskiej.
- Decyzja Polski o zamknięciu granicy z Białorusią jest prawdziwym ciosem, który zadaje straty reżimowi Aleksandra Łukaszenki - twierdzi tamtejszy analityk Aleksandr Krasnitzky.
- Jak na razie jednak żadnego wzmożonego ruchu towarowego na granicy Łotwy z Rosją czy Białorusią nie zaobserwowaliśmy. Przewoźnicy pewnie czekają na odwieszenie zakazu. Bo transport przez Litwę czy tym bardziej Łotwę to o wiele więcej kilometrów. Łotwa, owszem, kiedyś była krajem tranzytowym dla rosyjskiej ropy przez rurociąg, który wiódł aż do portu w Windawie (Ventspils). Już jednak na początku wieku „rura wyschła”. Transport zaś kolejowy do Polski byłby bardzo niewygodny z racji na likwidację wielu połączeń pomiędzy Łotwą i Litwą - dodaje.
Łukaszenka woli nie wspominać o PolsceZupełnie inny ton przyjęły ekonomiczne media na Białorusi. Tu podkreśla się, że decyzja Warszawy szkodzi międzynarodowemu handlowi. Szczególnie chińsko-europejskiemu. Przy czym białoruscy komentatorzy (z serwisu „Belorusy i rynok”) „zapominają”, że ponad 80 proc. chińskiego eksportu do Europy odbywa się drogą morską, czyli na polskiej blokadzie traci przede wszystkim Białoruś, pobierająca do tej pory sowite opłaty z racji na pozwolenia transportowe.
Media białoruskie podkreślają więc, że zamkniecie granicy to przede wszystkim wielkie straty… polskiej gospodarki. Ci sami komentatorzy dyskretnie jednak przemilczają, że korytarz między Białorusią a Polską stanowi zaledwie 3,7 proc. całego handlu między krajami UE a Chinami. Sytuacja ta skutkuje zaprzestaniem przewozów kolejowych między Chinami a Unią. Miało to już wpływ na funkcjonowanie kluczowego węzła kolejowego dla handlu Chin z UE w Chengdu, który w 90 proc. był przeznaczony dla pociągów europejskich. Wyjazdy z Chengdu zostaną odwołane i trzeba będzie gdzieś umieścić te kontenery.
Aby w jakiś sposób wykorzystać ten zasób, najprawdopodobniej obniżone zostaną ceny dostaw do Mińska, a także Moskwy i innych rosyjskich miast. Jeśli granica będzie zamknięta dłużej niż dwa tygodnie, stawki spadną o co najmniej 20 proc. Wedle białoruskich analityków wzrosną pewnie także (o około 5-10 proc.) stawki za transport morski z Chin do Europy.
W trudnej sytuacji znalazło się około 10 tysięcy białoruskich kierowców pracujących dla polskich firm. Ludzie ci nie mają możliwości powrotu do domu lub do pracy w Polsce. Na samej Białorusi w kolejkach uwięzionych zostało prawie 1500 polskich ciężarówek. Teoretycznie mogłyby one wrócić do Polski przez Litwę bądź Łotwę, ale na to nie chce się zgodzić administracja Łukaszenki, traktująca te akurat ciężarówki jako swoistego zakładnika.
Okrężny szlak już natomiast zaczynają wykorzystywać przewoźnicy pasażerskich autobusów. Do Warszawy uruchamiane są (via Łotwa) połączenia pasażerskie. Bilet na taką trasę kosztuje jednak co najmniej 200 proc. drożej niż przez przejścia polsko-białoruskie. Na dodatek jadąc przez Łotwę, pasażerowie, nie później niż 48 godzin przed podróżą, mają obowiązek wypełnić ankietę na stronie internetowej eta.gov.lv i poczekać na wiadomość e-mail z potwierdzeniem lub odmową wjazdu.
Tymczasem na oficjalnej stronie Łukaszenki ukazał się dziwny komunikat, w którym nie było ani słowa o Polsce. Oto jego treść:
„Sytuacja na granicy jest trudna. Mimo to, zarówno ładunki, jak i samochody osobowe osób fizycznych wjeżdżające do naszego kraju są odprawiane tak szybko, jak to możliwe. Oczywiście kontrola jest, kontrola jest obowiązkowa. Ale nie dopuszczamy do żadnych specjalnych opóźnień. Jeśli chodzi o wyjazd, wszystko zależy od strony sąsiedniej. Ilu przyjmują, tylu odprawiamy do wyjazdu. Przepuszczają do siebie znacznie mniej samochodów niż przewidują nasze umowy”.
wnp.pl